Natalia Nykiel – Lupus Electro [RECENZJA]

Natalia Nykiel będzie kolejnym przypadkiem, który potwierdza schemat, że to nie ci, którzy wygrywają programy typu talent show, robią karierę, ale ci, którzy pojawiają się i odpadają gdzieś po drodze z powodu  surowych, dzikich zasad większości panujących w tego typu formatach (co jest oczywiście demokratyczne i w teorii sprawiedliwe, żeby nie było). No właśnie. Drugą edycję The Voice Of Poland, w której startowała Natalia, wygrała Natalia Sikora. Dziewczyna coś robi, ale mało kto o tym wie. To samo można powiedzieć o Dorocie Osińskiej, która pomimo cudownego głosu i nawet prób wystartowania w preselekcjach do Eurowizji nie jest nikim szerzej rozpoznawalnym. A Natalia niedługo po programie nagrała płytę. I kolejną płytę. Dzisiaj skupię się na tej pierwszej, wydanej w 2014 roku, od której wszystko się zaczęło – Lupus Electro. Czy był to godny debiut i co w ogóle sobą reprezentuje postać pani Nykiel?

Całą płytę, jeśli bym musiał, skondendsowałbym w dwóch słowach: elektryczny pop. Dzięki, do widzenia, odkryłem Amerykę. Ale tak jest. Nie jest to płyta wielce skomplikowana, gdzie muszę odkrywać kolejne warstwy muzyczne, by znaleźć jakiś rdzeń wspólny dla wszystkich piosenek. Lupus Electro to dobrze nagrany i wyprodukowany oraz poprawnie zaśpiewany album popowo-elektroniczny, który momentami ma naprawdę świetne fragmenty, co słychać już przy pierwszym utworze na krążku, jakim jest Dym. Jest to przyjemny, klubowy numer z przewidywalnymi, ale przyjemnymi zwrotkami i świetnym, dynamicznym refrenem. Podobnie sprawa się ma z Rzeźbą, która zaczyna się spokojnie, jak nie balladowo, a później rozkręca się na dobre, choć szaleństwa nie ma.  Zmiana tempa przy ogólnym, stałym rytmie jest  zjawiskiem definiującym to wydawnictwo. I wychodzi mu to na plus, gdyż nie nudzi, a jednocześnie nie jest złożonym z przypadkowych numerów pudełeczkiem muzycznym.

Najmocniejszym punktem Lupus Electro są według mnie dwie pozycje, które w sumie są skrajnościami muzycznymi, ale obie są elektryzująco dobre: Pół Dziewczyna oraz Pusto. Jeśli chodzi o pierwszy utwór, jest to, kolokwialnie pisząc, totalna miazga. Mocne, energetyczne zwrotki z ciekawym tekstem  autorstwa Kaśki Nosowskiej wręcz uderzają w uszy słuchacza magnetyczną energią i zimnym, stanowczym wokalem (chórki też robią swoje). Szczerze mówiąc, trochę bym podrasował refren, który jest trochę zbyt miękki, ale i tak całość tworzy przepyszne, muzyczne danie. Jeśli zaś chodzi o Pusto, jest to niezwykle sensualna i oniryczna elektryczna ballada, która idealnie zamyka album, wprowadzając w klimat wyciszenia i melancholii. Wciąż jest w tym coś chłodnego, zimowego. Słuchając całego Lupus Electro czuje się muzyczny mróz zaklęty w dźwiękach elektroniki i wokalu Natalii, który nie jest wybitny, ale właśnie idealnie wpasowuje się w tę stylistykę.

Przełamaniem tego typowo popowo-elektronicznego brzmienia jest czerpiący z muzyki punk-rockowej utwór pod tytułem Nie On. I rzeczywiście, to właśnie nie on przypadł mi do gustu. Wybija mnie on z rytmu przy słuchaniu całego albumu i jest, moim zdaniem, wsadzony trochę na siłę. Choć jeszcze gorszym od niego tworem jest jedyny na płycie anglojęzyczny numer Sick Dance, który nie dość, że razi topornym angielskim, to jeszcze muzycznie wprawia mnie w drgawki. Nie mogę tego wysłuchać do końca w pełni sił. Przekracza to moje możliwości adaptacyjne.

Jeśli chodzi o single, to poza wspomnianej już wyżej Pół Dziewczynie, nie jest jakoś zachwycająco. Jest średnio i przeciętnie. Tak, żeby się wybiło na listach i rzeczywiście tak była. O ile Wilk jest mniej znanym numerem , to Bądź Duży było zjechane w radio jak autostrada latem. Tekst w tym utworze jest tak infantylny, że choć mógłbym się w nim doszukać jakiejś wartości muzycznej, to nie jestem w stanie przez niego przejść więcej niż raz. Brzmi to jak hymn porzuconej gimnazjalistki (a teraz już siódmo- i ósmoklasistki). Irytujące to w odbiorze niestety, jeśli wziąć pod uwagę całość.

Lupus Electro ma dużo mankamentów, ale ma też sporo fantastycznych momentów, które koniec końców, tuszują te niedostatki. Uważam, że jest to dobra płyta, zważając na fakt, że Natalia, nagrywając ją, miała jedynie 19 lat. Pokazała też, że nie wygrywając programu, można o wiele więcej osiągnąć niż jego zwycięzcy. I wyszło jej to o wiele lepiej niż Sarsie. Sądzę, że Lupus Electro jest o wiele lepsze od Zapomnij Mi, które było przekombinowane i strasznie na siłę zmanierowane. Zwrotki na tym albumie stoją na naprawdę wysokim poziomie, refreny trochę na niższym, ale tak to bywa z muzyką popową w ostatnim czasie. Mimo to, nie będę na to narzekał bardziej, niż to konieczne, a was zostawiam z tą recenzją i zachęcam do wyrażania własnych opinii na temat tego krążka.

20140425_Zietek_Universal_Natalia-154430-e1427733340323.jpg
fot. http://www.natalianykiel.com.pl

Podsumowanie

Muzyczne symfonie: Pół Dziewczyna, Pusto, Rzeźba, Dym

Liryczne poematy: Miejska Sprawa, Wilk, Zagadka Pawiego Wzoru

Muzyczne dysharmonie: Bądź Duży, Nie On, Sick Dance

Liryczne dramaty: Bądź Duży, Sick Dance

Ogólna ocena albumu: 7,0/10

5 myśli w temacie “Natalia Nykiel – Lupus Electro [RECENZJA]

Dodaj komentarz