Maria Peszek – Jezus Maria Peszek [RECENZJA]

Maria Awaria była kwintesencją kobiecości w polskim wydaniu i choć wydana już dziesięć lat temu, moim zdaniem jest wciąż bardzo aktualna. Dużo cierpkiego humoru, zabawne gry słów, a jednocześnie spokojny, poważny ton, momentami wręcz nieco przehiperbolizowany – tak opisałbym ten krążek. Minęły cztery lata. Jest rok 2012. Maria Peszek przeszła depresję, załamanie nerwowe i musiała zająć się swoją psychiką, która nie była w najlepszym stanie. Zaczęła poważnie kwestionować wszystko to, w co wierzyła bądź w co zdawało jej się, że musi wierzyć. Zaczęła drążyć dziurę niewygodnych pytań, na które szary obywatel nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Postawiła cały swój świat do góry nogami. Z tego wszystkiego – problemów psychicznych, drogi, jaka później nastąpiła w ich wyniku – powstał album Jezus Maria Peszek. Album przełomowy, który na zawsze oddzielił tych, dla których twórczość Peszek to zbyt niewygodna nisza, i tych, którzy widzą w tym jakąś ważniejszą, istotniejszą treść. Jak ja odbieram to wydawnictwo?

Czytaj dalej „Maria Peszek – Jezus Maria Peszek [RECENZJA]”

Maria Peszek – Maria Awaria [RECENZJA]

Lubię dziwolągów. I ogólnie wszystko, co jest na swój sposób dziwaczne, oryginalne, inne. Może nawet trochę kiczowate? Uwielbiam, jak ktoś łamie schematy, jest odważny, a nawet często wulgarny w tym, co tworzy. W Polsce przedstawicielem tego gatunku artystów jest zdecydowanie Maria Peszek, której debiutancki krążek – Miastomania – zrobił na mnie ogromne wrażenie i którego słuchanie sprawiało mi prawdziwą przyjemność. Duża w tym zasługa tekstów, których Peszek jest mistrzynią. Bawi się słowami, nie stroni od dwuznacznych porównań czy metafor. Pisze również dla innych artystów. Jej muzyka to poetycki obraz jej własnych przemyśleń w bardzo brudnej, bezpośredniej, surowej formie. Dlatego postanowiwszy zabrać się do recenzowania Marii Awarii byłem bardzo ciekawy, co zaproponowała Maria na swoim drugim albumie.

Czytaj dalej „Maria Peszek – Maria Awaria [RECENZJA]”

Marcelina – Wschody/Zachody [RECENZJA]

Pierwszy album Marceliny – o bardzo odkrywczej nazwie Marcelina –  to była dla mnie istna droga krzyżowa. Były podczas niej dwa (w porywach do trzech)  przystanki oddechu i wytchnienia, ale poza tym to całość wykończyła mnie bezlitośnie. Czułem się jak po ciężkiej orce fizycznej w upalny, lipcowy dzień. A przecież to była tylko muzyka. Niestety, jak widać, dźwięki potrafią tak samo wypruć z sił, jak i napawać szczęściem czy energią. Drugi album – Wschody/Zachody – przyciągnął mnie z jednego powodu, a mianowicie piosenki Karmelove nagranej razem z Piotrem Roguckim – liderem zespołu Coma. Pomyślałem sobie, że dam temu albumowi szansę. Choćby z powodu jednego utworu. Czy było warto?

Czytaj dalej „Marcelina – Wschody/Zachody [RECENZJA]”

Bovska – PYSK [RECENZJA]

Wydanie drugiej płyty rok po pierwszej to niezłe ryzyko, choć w zasadzie powinno się opłacać, jeżeli ta pierwsza odniosła sukces albo chociaż zgromadziła przyzwoite grono odbiorców. I trafiła do serialu dużej stacji. I w ogóle cud, miód i cukierki. Takimi właśnie łakociami obtoczyła się Bovska, gdy wydała na świat swój Kaktus. Oczywiście pojawiła się nominacja do Fryderyków. Jedynie nominacja, no ale jednak, prawda? Dla mnie, jak możecie się dowiedzieć z recenzji tego albumu, był to średniak z przekombinowanymi melodiami, męczącym wokalem i ogółem rzecz biorąc nic specjalnego. Parę piosenek było dobrych, pojedynczo każdy utwór brzmiał znośnie, ale całość stanowi papkę dźwięków, na dodatek bez posypki. Dlatego długo zwlekałem, by przesłuchać PYSK, tym bardziej, że wyszedł tak szybko po swoim poprzedniku. Jednak w końcu się do tego przymusiłem, bo w sumie byłem ciekawy, co tam jest; czy nastąpił jakiś rozwój, czy raczej stagnacja i część druga kaktusowych pieśni? Powiem jedno. Za takie dywagacje to powinienem sobie dać porządnie w pysk.

Czytaj dalej „Bovska – PYSK [RECENZJA]”

Dawid Podsiadło – Comfort And Happiness [RECENZJA]

Muszę się do czegoś przyznać już na samym początku. Nie mogłem znieść Dawida Podsiadły. Nienawidzę Małomiasteczkowego. Jak widzę teledysk do Trójkątów i Kwadratów to dostaję oczopląsu i idę do kuchni po wodę. Każdemu, kto się nim zachwycał, patrzyłem się na uszy i zastanawiałem się, czy aby na pewno poprawnie działają. Co się więc stało, że zdecydowałem się zrecenzować muzykę kogoś tak dla mnie nieznośnego? Mogę rzec, że ostatnimi czasy przełamuję swoje własne ograniczenia i staram się wyznawać zasadę, że póki nie doświadczę, to nie ocenię. Dedykuję tę recenzję też moim drogim koleżankom – Julce K. i Patrycji B. – które są zapewne niezmiernie szczęśliwe i podniecone faktem, że sięgam w kierunku tego wykonawcy. A więc sięgnąłem, zobaczyłem, posłuchałem i jaki jest tego rezultat?

Czytaj dalej „Dawid Podsiadło – Comfort And Happiness [RECENZJA]”

Natalia Nykiel – Discordia [RECENZJA]

Lupus Electro był powiewem świeżości na polskim polu muzyki elektronicznej, gdzie było duszno, parno, tylko nie gwarno. Coś tam było, coś lśniło, ale to był tylko tani brokat. A tu nagle pojawiła się Natalia Nykiel, która wydała album i popowy, i elektroniczny z lekko alternatywnym cieniem. Sprzedało się? Nawet bardzo dobrze. Młode pokolenie niewiast było zachwycone singlem Bądź Duży, a ci bardziej wysmakowani odbiorcy mogli także znaleźć coś dla siebie, jeśli zdobyli się na zagłębienie się w ten krążek. Wokal przeciętny, teksty znośne, ale muzyka zrobiła swoje. Producenci nadali temu wszystkiemu smaku i wyrazu. Były słabe momenty, ale gdzie ich nie ma? Po wydaniu reedycji i singla Error, który był promotorem czegoś w rodzaju reedycji reedycji , przyszedł czas na album numer dwa. Discordia. Niezgoda. Na co Natalia się nie zgadza? Posłuchajmy.

Czytaj dalej „Natalia Nykiel – Discordia [RECENZJA]”

Natalia Nykiel – Lupus Electro [RECENZJA]

Natalia Nykiel będzie kolejnym przypadkiem, który potwierdza schemat, że to nie ci, którzy wygrywają programy typu talent show, robią karierę, ale ci, którzy pojawiają się i odpadają gdzieś po drodze z powodu  surowych, dzikich zasad większości panujących w tego typu formatach (co jest oczywiście demokratyczne i w teorii sprawiedliwe, żeby nie było). No właśnie. Drugą edycję The Voice Of Poland, w której startowała Natalia, wygrała Natalia Sikora. Dziewczyna coś robi, ale mało kto o tym wie. To samo można powiedzieć o Dorocie Osińskiej, która pomimo cudownego głosu i nawet prób wystartowania w preselekcjach do Eurowizji nie jest nikim szerzej rozpoznawalnym. A Natalia niedługo po programie nagrała płytę. I kolejną płytę. Dzisiaj skupię się na tej pierwszej, wydanej w 2014 roku, od której wszystko się zaczęło – Lupus Electro. Czy był to godny debiut i co w ogóle sobą reprezentuje postać pani Nykiel?

Czytaj dalej „Natalia Nykiel – Lupus Electro [RECENZJA]”

Sarsa – Pióropusze [RECENZJA]

W Polsce tak często bywa, że jak komuś z niszy uda się dostać do mainstreamu, to zaraz „specjaliści” od rynku i wizerunku, a także szefowie wytwórni, pilnujący tego, by wszystko, co pójdzie w eter, sprzedało się jak karpie przed Wigilią, z każdej takie niszowej postaci tworzą coś. Coś, co niby alternatywne jest, ale jednak dla kogoś bardziej osłuchanego to trochę jakby z Barbie blondynki chcieć zrobić Barbie brunetkę, przy czym ze wszystkimi wspaniałymi cechami tej pierwszej. Tak też było w przypadku Sarsy (Marty Markiewicz) i jej pierwszego albumu, będącego radiowym lodołamaczem, czyli Zapomnij Mi, o czym już zdążyłem popełnić tekst.  Drugi krążek, o ciekawym tytule Pióropusze, wydany rok temu w maju, stał dla mnie pod wielkim znakiem zapytania. Czy znowu stało się to samo i dostaliśmy coś, o czym można byłoby zapomnieć po kilku chwilach, gdyby nie radiostacje?

Czytaj dalej „Sarsa – Pióropusze [RECENZJA]”

Camila Cabello – Camila [RECENZJA]

Kto z was nie nucił sobie jakże chwytliwego Havana, ooh-na-na? Ten, kto choć od czasu do czasu włącza odbiornik radiowy bądź telewizyjny, musiał się natknąć na Havanę. Choć kawałek ten jest typowo wakacyjny, został wydany dopiero 8 września. Mimo to zdobył sympatię całego świata i stał się wałkowany niczym ciasto na święta aż do obrzydzenia. Jego wykonawczynią jest Camila Cabello, która jeszcze jakiś czas temu była jednym z ogniw girlsbandu o jakże ambitnej  nazwie Fifth Harmony. Postanowiła jednak z niego odejść i, jak się okazuje, aż do teraz jej się za to obrywa od dawnych koleżanek z zespołu. Czy słusznie? I czy sama Camila podwyższyła poprzeczkę muzycznemu przemysłowi swoją debiutancką płytą?

Czytaj dalej „Camila Cabello – Camila [RECENZJA]”

Thomas Azier – Rouge [RECENZJA]

Wciąż zaskakuje mnie, jak to jest, że bywa tak, że artyści, którzy tworzą rzeczy oryginalne, ambitne, nie są zauważani przez szerokie grono odbiorców, a ci niewnoszący nic ciekawego do muzycznego świata, z przeciętnymi piosenkami, stają się idolami milionów homo sapiens. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, z czego to wynika (promocja, narodowość, charyzma itd.), co nie zmienia faktu, że czuję przez to nierzadko coś w rodzaju bólu wewnętrznego.

Czytaj dalej „Thomas Azier – Rouge [RECENZJA]”