Daria Zawiałow – A Kysz! [RECENZJA]

Przyznam się, że jeszcze rok, półtora roku temu polscy wykonawcy mnie nie interesowali. Ot tak sobie, czasem coś wleciało do ucha, później wylatywało. Wiadomo, kto był kim, niektóre nazwiska znało się z przyczyn czysto naturalnych, ale nie było to nic zapadłego w pamięć.  Muszę jednak stwierdzić, że polski rynek muzyczny, mimo że daleko mu jeszcze do jego zachodniego brata bliźniaka, rozwija się i to w zaskakująco dobrą stronę. Jedną z takich perełek, które dopiero co stawiają pierwsze kroki w tym okrutnym światku, jest Daria Zawiałow. Pierwszy raz usłyszałem o niej przy premierze jej drugiego singla (pierwszy jakoś mi umknął) – Kundel Bury. Co zwróciło moją uwagę to głównie refren, który był tak bardzo nie w moim stylu, a jednocześnie tak świetnie zagrany, że postanowiłem dać tej piosence szansę.  No i potem samorzutnie poszło dalej. Wychodziły kolejne single, dobre zarówno muzycznie jak i lirycznie, aż w końcu nastąpił moment kulminacyjny, na który bardzo długo czekałem, bo miał on zweryfikować czy jednak Daria to nie jest gwiazdką dwóch hitów – wydanie płyty A Kysz!.

Sam tytuł już bardzo przykuł moją uwagę. Do tego doszła świetna okładka w mrocznym, nieco gotyckim klimacie. Tak jak wspomniałem, teksty to największa zaleta tego krążka i wszystkich piosenek. Trzeba nadmienić, że ich autorką jest sama Daria, która, jak mówi, nigdy wcześniej tego nie praktykowała, toteż liryczna strona albumu jest niejako jej debiutem tekściarskim. Same teksty nie traktują o niczym odkrywczym, bo tematyka jest głównie miłosna, niektóre są mniej banalne, drugie bardziej, ale, co się rzuca w oczy, to ujęcie tego toposu w piękne słowa, jednocześnie zrozumiałe dla większego grona odbiorców, bez zbędnego patosu i zawiłych metafor. Jest tu mowa zarówno o porzuceniu (Chameleon), samotności (Niemoc), pożądaniu (Malinowy chruśniak), jak i o poszukiwaniu swojej tożsamości (Nie wiem gdzie jestem).

31cc1cf6-d3a9-4c43-ada1-adb589254722
 

fot. Polskie Radio

 

Muzycznie album jest bardzo spójny, co jest jego dużą zaletą. Są tu brzmienia popowe urozmaicone o gitary , bębny i nieco elektroniki, co nadaje mu świeżego, jak na polski rynek, rockowego brzmienia (Lwy są chyba idealnym tego przykładem).  Słychać też spore wpływy muzyki indie (Skupienie). Zawiałow w rozmowie dla Polskiego Radia stwierdziła, że album jest eklektyczny i zróżnicowany. Moim zdaniem jednak po odsłuchaniu całości odnosi się wrażenie, że każda piosenka jest rozdziałem większej powieści, więc nie są to utwory mocno niejednorodne gatunkowo. Ogółem rzecz biorąc klimat A Kysz! jest mimo wszystko dość pozytywny i mimo że momentami jest mrocznie, nostalgicznie, to sam rdzeń mówi o nowych początkach, o rozliczeniu się z tymi gorszymi momentami w życiu i z osobami, które nie były nam pisane.

No dobra, ale nie wszystko jest tak super. Są też i słabe punkty, o których muszę wspomnieć. Poza dobrymi utworami, są tutaj też dwie zapchajdziury, których w sumie mogłoby nie być, bo psują klimat muzyczny tego wydawnictwa. Mowa tu o Pistolecie i Nocach ukrytych. Pistolet brzmi w moim odczuciu bardzo prymitywnie. Mógłby być niezłym kawałkiem promującym jakąś płytką, polską komedię romantyczną. Tekst też nie powala szczególnie mocno. Ten utwór jest po prostu wtórny, a przy refrenie trochę przymulam i czuję, jakbym odgrzewał niedzielnego schabowego i na dodatek takiego dobrze niestłuczonego. Noce ukryte są już deko lepsze, ale chyba to zasługa zwrotek i pre-chorusu (to chyba najlepsza część tego utworu), bo z refrenem znowu nie jestem w stanie nawiązać bliskiej relacji. Nie pasuje mi też chórek w Nie wiem gdzie jestem. Chrzani on trochę energię, jaką czuję w tej piosence. Jest niby gospelowo, niby popowo, a całość trzyma się kupy jedynie dzięki Darii i dobremu tekstowi. Chórku po prostu mogłoby nie być, bo najzwyczajniej w świecie miauczy.

2i4nM
 

fot. Escforum.pl

 

Najmocniejsze i najlepsze piosenki to zdecydowanie Malinowy Chruśniak, Chameleon i Niemoc. Pierwsza z nich to niebanalna, elektryzująca, sensualna popowo-rockowa kompozycja, której refren rozpala ogień w uszach. Chameleon to jedyny kawałek na płycie nagrany w języku angielskim, który charakteryzuje się prostą, spokojną linią melodyczną, lecz bezpowrotnie hipnotyzuje i urzeka swoją prostotą. Niemoc zaś to ballada, która zamyka A Kysz!, co według mnie było świetną decyzją. Kocham tę piosenkę za szczerą interpretację, z którą bardzo się utożsamiam i w nocy przywołuje ona moje wspomnienia, które pod wpływem dnia powszedniego trochę się kurzą i od czasu do czasu wychodzą, by się oczyścić, właśnie przy takich piosenkach 🙂

Bardzo chcę wspomnieć również o pozycji, jaką jest Król Lul. Z początku trochę nie doceniałem tej piosenki, jednak im dalej w las, tym, jak się okazuję, ciekawsze drzewa.  Zwrotki idealnie poprzedzają refren, który przez chwilę może się wydawać nieco nudny, ale tak naprawdę bije od niego potężna energia. I jeszcze ten bridge, który stanowi wisienkę na torcie. Po Malinowym chruśniaku jest to chyba mój ulubiony utwór z tego albumu. Tekst dopełnia wszystkiego; kolejny, z którym mocno się utożsamiam i jakoś wewnętrznie czuje więź z jego treścią.

Wokalnie jest dobrze. Głos Darii wpasowuje się bardzo gładko we wszystkie piosenki. No, może czasami za bardzo „skrzeczy”, ale to tylko mała ryska na czystym szkle, której prawie się nie zauważa (pewnie tylko ja ją zauważam). Wielu porównuje jej barwę do Brodki. Może prawdy w tym trochę jest, ale za pierwszym odsłuchaniem nie myślałem o tym w ten sposób, więc nie będę się doszukiwał naśladownictwa, bo go po prostu nie widzę. Daria sprawdza się zarówno w balladach, jak i mocniejszych kawałkach. Pasują do niej zadziorne gitary i mocniejsze uderzenia bębnów, jak i delikatne pobrząkiwania lekko roznoszące się w powietrzu. Nie widzę jej jednakowoż w takich utworach jak już wyżej wspomniany Pistolet. No kurczę, nie wybaczę tej piosence, że rozpierdzieliła mi taką przyjemność słuchania tego albumu i uważam ją za największy mankament tej płyty.

Mam tylko szczerą nadzieję, że drugi album nie będzie odpowiedzią na potrzeby polskich rozgłośni radiowych. Że to, co udało się stworzyć na A Kysz! zostanie jeszcze bardziej wzbogacone o nowe pomysły i doprowadzone do perfekcji; że uda się Darii nie zostać pożywką dla showbiznesowych sępów. Niech zrezygnuje z gospelowych chórków, mdłych „pistoletowych” wypełniaczy, pisze jeszcze lepsze teksty i będzie jak u mamy 😉

0005EUOUC70DVBVJ-C122
 

fot. Interia Muzyka

 

Podsumowanie

  • Muzyczne symfonie: Malinowy chruśniak, Król Lul, Chameleon, Niemoc
  • Liryczne poematy: Malinowy chruśniak, Król Lul, Miłostki, Kundel bury
  • Muzyczne dysharmonie: Pistolet, Noce ukryte, Nie wiem gdzie jestem
  • Liryczne dramaty: Pistolet, Skupienie 

Ogólna ocena albumu: 7,5/10

15 myśli w temacie “Daria Zawiałow – A Kysz! [RECENZJA]

    1. No jasne, nie jest to też tak, że jesteśmy we wszystkim sto lat za murzynami, ale na myśli miałem głównie kulturę popularną, a jazzem interesuje się mniejszość i nie jest to muzyka słuchana przez masy.

      Polubione przez 1 osoba

  1. Przyznam, że jestem ostatnio daleko od nowości w polskiej muzyce, ale Twój post jest zachęcający, aby z przyjemnością i zaciekawieniem posłuchać nowo powstałych utworów i nowych gwiazd sceny muzycznej 🙂 Pozdrawiam serdecznie z Wietnamu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Aż musiałam odpalić sobie jej głos na YT.
    Osobiście nie znam się i nie przywiązuję uwagi do wykonawców czy muzyki, więc ciężko mi cokolwiek tu powiedzieć. Nie mniej jednak recenzja zaciekawiła mnie do posłuchania tej wykonawczyni, więc chyba jest dobrze, prawda? 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. O, dzięki za rekomendacje! Na pewno posłucham Meli, bo jej nazwisko też przewijało się w innych recenzjach dotyczących Darii 😉

      Polubienie

Dodaj komentarz